Zjawisko homeopatii należy do ciekawszych w dziejach historii medycyny. Doktryna i związana z nią praktyka terapeutyczna powstały w dobie kryzysu medycyny europejskiej przełomu XVIII i XIX stulecia. Z niewielkimi zmianami w założeniach teoretycznych i niemal bez korekty procedury leczniczej przetrwała dwa stulecia ciesząc się akceptacją pacjentów i jednocześnie budząc silne kontrowersje w środowisku lekarskim. To właśnie owa niezmienność homeopatii w tak długim przedziale czasu czyni ją jednym z bardziej fascynujących zjawisk w europejskiej kulturze medycznej. W XIX i XX wieku zachodziły bowiem procesy, które odmieniły nie tylko medycynę, ale także całą kulturę medyczną Europy. Przy czym zmiany te zachodziły niezwykle dynamicznie. Tytułem przykładu można tylko przywołać zmiany ideału nauk medycznych, paradygmatów biomedycznych, standardów racjonalności naukowej, jakie zachodziły w medycynie ostatnich dwustu lat. Z drugiej strony przemiany widoczne były w postrzeganiu choroby i w związanych z nimi „wizjach świata i człowieka”. Społeczna koncepcja zdrowia i choroby zmieniała się równie dynamicznie i nie zawsze była zbieżna z jej akademicką wizją. Zarówno „świat medycyny” jak również obszary kultury pozostające poza jego granicami przekształcały się niezwykle dynamicznie. Homeopatia balansowała pomiędzy światem medycyny i kręgami społecznymi, które się do niego nie zaliczały. Kulturowe źródła przetrwania czerpała z obu obszarów, choć w poszczególnych okresach swoich dziejów z różną intensywnością z każdego z nich. Jednakże tam, gdzie ich wizje „świata i człowieka” i związane z nimi koncepcje zdrowia i choroby były odmienne – homeopatia stawała się obiektem krytyki.
Alexander Beydeman, Homeopatia oglada okropności Alopati, 1857
Homeopatia, choć wydaje się to niemożliwe, niemal nie poddała się wymienionym wyżej procesom. Nie przekształcała się jak inne współczesne jej doktryny medyczne np. mesmeryzm w bioenergoterapię, nie zanikła jak brownizm czy broussaism. Jej recepcja napotykała znacznie większe bariery z racji jej pozaakademickiego statusu. I nie ma prostych wyjaśnień tego zjawiska. Nie tłumaczy go bowiem – jak chcą lekarze i historycy medycyny o medycznym przygotowaniu – brak świadomości medycznej pacjentów powodujący bezrefleksyjną akceptację tego nurtu lecznictwa, samoistnie uruchomione wyleczenia siłami natury, mechanizm placebo czy względy ekonomiczne. Pacjenci z początku XIX stulecia i Ci z pierwszych dekad wieku XXI reprezentują całkowicie odmienne kręgi kultury, także w jej medycznym wymiarze. Diametralnie różne były społeczne i ekonomiczne warunki, w których żyli. Różnili się także konstrukcją psychofizyczną. Wymieniane wyżej przez reprezentantów medycyny akademickiej przyczyny nie mogłyby zatem wywoływać identycznych skutków wśród tak zróżnicowanych fizycznie, psychicznie, kulturowo i ekonomicznie grup ludzkich, pochodzących z różnych warstw społecznych i żyjących w różnych okresach historycznych ostatnich dwustu lat.
Z drugiej strony trudno również zaakceptować stanowisko wielu współczesnych homeopatów, zakładających po prostu odkrycie przez – twórcę doktryny – Samuela Hahnemanna obiektywnych, odwiecznych praw natury. Leczenie według nich musiało zatem być niezmienne niezależne od kulturowych, historycznych czy społecznych uwarunkowań nauki, także i tych, które określały kolejne paradygmaty medyczne. Sam twórca doktryny uważał, że odkrył owe prawa natury i terapii, do tej pory przypadkowo i nieświadomie używanej przez lekarzy – generalnie w jego ocenie błądzących. Nie zabiegał więc o akademickie uznanie swoich poglądów, sądząc jak wielu jego następców, że prawda obroni się sama. Nie da się jednak oderwać procesu tworzenia doktryny od obowiązujących wówczas „wizji świata i człowieka”, ideału nauki, paradygmatów i teorii, gdyż wszystkie one nasycone są wartościami ówczesnej kultury. A te podlegają nieustannym zmianom. Inna rzecz, że pogląd o obiektywnym charakterze odkryć wyznaje wielu odkrywców i tych historyków nauki, którzy akceptowane przez siebie odkrycia lokują w kumulacyjnie pojętej wizji rozwoju nauki.
Homeopatia nie stając się, w żadnym okresie swojej historii, wiodącym nurtem terapeutycznym, była i pozostała do dziś – niewspółmiernie do roli, jaką odgrywała w medycynie – obszarem licznych, niekiedy bardzo emocjonalnych sporów. Musi się zatem pojawić, zasadne z kulturowego punktu widzenia, pytanie dlaczego marginalna i krytykowana doktryna budzi tyle emocji? Nie cieszyła się akceptacją większości środowisk lekarskich, ale ta postawa nie wyrażała się w ignorowaniu, lecz w zwalczaniu doktryny. Często także historycy medycyny, szczególnie o przygotowaniu lekarskim, jej nie cenili. Warto przy tym zauważyć, że argumenty formułowane przez przeciwników homeopatii nie uległy zasadniczej zmianie przez owe 200 lat. Przez niechętnych uważana jest bowiem za wyjątkowo szkodliwą. Zgodny chór wielu pokoleń lekarzy przez ponad dwa stulecia skandował, że przecież taka metoda, ze względu na nieprzystawalność zasad leczniczych do stanu wiedzy ówczesnego przyrodoznawstwa, nie ma prawa być skuteczna. Wybitny XIX-wieczny lekarz Rudolf Virchow – jedna z ikon ówczesnej medycyny europejskiej, twórca teorii patologii komórkowej i higieny społecznej – ujmował to tak: “Jeśli wyleję kufel piwa do rzeki Szprewy pod Berlinem, to co z tego piwa zostanie w wodzie przy ujściu rzeki pod Szpandawą? Niegodzien jest siedzieć w tej sali ten, kto z panów zadaje się z homeopatią1″.
Współczesny lekarz widzi to podobnie: Podane przeze mnie informacje, będą oczywistym dowodem, że homeopatia to wyjątkowo bezczelne oszustwo. Wystarczy spojrzeć na jego elementy. Wszystkie razem i każdy z nich z osobna jest kłamliwy. Prześledźmy je po kolei: 1. „Próby lekowe”, czyli uzasadnianie produkcji „niczego”, 2. Produkcja „niczego”, 3. Magiczny sposób ustalania wielkości pojedynczej dawki „niczego”, 4. Określanie wskazań do stosowania „niczego”, 5. Opisywanie mechanizmu działania „niczego”, 6. Umieszczanie niezrozumiałych dla pacjentów oznaczeń na opakowaniach „leków” zawierających „nic”, 7. Informowanie chorych, że „nic” ma działanie lecznicze, 8. Zatajanie informacji, że „nic” działa wyłącznie na zasadzie placebo. Oto czym jest homeopatia. Prawdziwe pieniądze za fałszywe leki. Miliony dolarów za „NIC” w słodkiej granulce. Doprawdy, bardziej genialnego, doprowadzonego do perfekcji, a przy tym zalegalizowanego oszustwa, nie było dotąd w historii ludzkości2. Oba wystąpienia różni tak naprawdę tylko konwencja językowa.
Dobrym przykładem stosunku do omawianej doktryny jest, wyrażony w latach 30. ubiegłego stulecia, pogląd Władysława Szumowskiego, wybitnego historyka medycyny: „medyk powinien podczas studiów poznać te kierunki, czy aberracje, odpowiednio oświetlone na tle rozwoju medycyny. To go najlepiej uchroni od fałszywego sądu o nich, o który niezmiernie łatwo przy dzisiejszym przeładowaniu medycyny materiałem teoretycznym, a tym samym to go uchroni od pokusy przystępowania do tej lub owej sekty, co się niestety trafia niekiedy. Z pewnością Graaf stokroć więcej zasłużył się dla postępu medycyny, niż Hahnemann, ale o Graafie każdy medyk wie doskonale, nawet ten, który żadnej historii medycyny nigdy nie czytał, natomiast żaden nie wie o Hahnemannie, który dzisiaj zachwalany, przechwalany, przystosowany, przeinaczony i w literaturze niemieckiej niemal ubóstwiany, że jest naprawdę coraz bardziej niebezpieczny. Kto chce zwyciężyć wroga, ten powinien go wprzódy poznać (podkreślenie moje – JJ)3”.
Samuel Hahnemann w wieku 86 lat, dagerotyp z 1841
Zarówno w wcześniej, jak również w okresach późniejszych, choć w różnych formach narracyjnych, oponenci homeopatii zajmowali podobne, naładowane emocjami stanowisko. Homeopatia pozostawała dla nich największym oszustwem historii, przyznano jej nawet tzw. IG Nobel Prize nadawany przez Massachusetts Institute of Technology Museum, Journal of Irreproducible Results oraz Annals of Improbable Research. Dokładniej dla Jacquesa Benveniste z Francuskiego Instytutu Zdrowia i Badań Medycznych za badania oraz opublikowanie ich wyników (Nature – 1988) nad tzw. pamięcią wody, które mogły mieć hipotetyczne związki z teorią homeopatii. Obszar sporu tyczy się więc nie tylko zgodności homeopatii ze standardem medycznej racjonalności, ale także z powszechnie akceptowanym systemem wartości, w tym związanych z wyznawaną religią. Widziana jest ona wyraźnie jako źródło wartości odmiennych, godnych zwalczania. Jej medyczna postać ma tu drugorzędne znaczenie, istotne jest bardziej to, iż związana jest z inną, niż powszechnie akceptowana w XX w., i na początku XXI w. wizją świata i człowieka. Wizją, która bardziej akcentuje człowieka jako jeden z elementów przyrody i wzajemne ich oddziaływanie, niż jego jednostkową wyjątkowość i koncentrację na poszczególnych elementach jego organizmu w procesie leczniczym. Ta właśnie owa inność, i związana z nią odmienna koncepcja zdrowia i choroby wywołuje liczne negatywne filozoficzne i teologiczne interpretacje doktryny, wiążące ją z negatywnymi zjawiskami społecznymi. Wierzący pacjent – chrześcijanin – ma więc poważny problem. Nie tylko nie jest pewien medycznych mechanizmów funkcjonowania proponowanej mu terapii, ale nawet tego, czy przyjmując ją nie popełnia grzechu bałwochwalstwa. W wyniku takich interpretacji przypisano homeopatii rolę, jaka nie była intencją Hahnemanna, ani jego następców. I której realnie nigdy w przeszłości nie pełniła. Stała się jednak synonimem zagrożeń duchowych i medycznych, symbolem kryzysów terapeutycznych i kulturowych.
Jest jednak zjawiskiem interesującym, że kolejne generacje krytyków homeopatii odczytały zapis doktryny w taki właśnie sposób. Oznacza to bowiem przyjęcie perspektywy interpretacyjnej nie dostrzegającej odmienności kulturowej epoki – w której doktryna powstała – w szczególności zaś odmiennej od późniejszych wizji świata i człowieka, a także ideału nauki i standardów racjonalności. Również przyjęcie wyrwanych z kontekstu kulturowego wyobrażeń doktryny czasu, jej narodzin i odniesienie tego jej kształtu do współczesnych dylematów kulturalnych, religijnych i medycznych. W tak skonstruowanej postaci osadzonej we współczesnym kontekście jak rzadko która idea – a także związana z nią praktyka społeczna – nadaje się homeopatia na symbol zagrożeń i kryzysów. I cel prowadzonych z różnych stron ataków. Niezmiennie wysoki poziom emocji, który stał się udziałem homeopatii w całym okresie jej dziejów jest fenomenem samym w sobie. Temperatura i długotrwałość sporu wynika z zanegowania przez Hahnemanna podstawowej zasady lecznictwa, którą miał sformułować jeszcze Hipokrates contraria contrariis i przyjęcia przeciwnej – similia similibus curantur (niech podobne leczy podobne). Została bowiem sformułowana doktryna, która odmiennie od innych sobie współczesnych, ale także późniejszych, nie była tylko pragmatycznym zastosowaniem ogólniejszej teorii. Była czymś znacznie więcej – podważyła jedną z utrwalonych przez wieki podstaw europejskiej kultury medycznej, elementarny sposób myślenia o leczeniu. Wielu oponentów w ogóle nie rozważało konstrukcji doktryny i jej możliwości terapeutycznych – odrzucenie przez homeopatów historycznie utrwalonej zasady leczenia wystarczało często do bezrefleksyjnej negacji całej koncepcji terapeutycznej. Najczęściej atakowanym elementem terapii homeopatycznej jest lek homeopatyczny i jego stosowanie. „Lek – pisał Hahnemann w 246 Organonu – musi być dobrany prawidłowo i zgodnie z homeopatycznymi zasadami. Po drugie musi być wysoko spotencjonowany, rozpuszczony w wodzie i w odpowiednio małej dawce podawany w takich odstępach czasu, jakie zostały ustalone w doświadczeniu i są najodpowiedniejsze do przyspieszenia procesu wyleczenia (…)”4. Ta, rozwinięta szczegółowo w kolejnych paragrafach Organonu procedura konstruowania leku stała się przedmiotem szczególnej krytyki. Niezależnie od okresu historycznego, konwencji językowej danej nauki, w jakiej wyrażano krytykę, szczegółowej argumentacji czy też stanu wiedzy przyrodoznawstwa konstatacja mogła być tylko jedna – tak skonstruowany lek nie ma prawa w jakikolwiek sposób oddziaływać na organizm człowieka.
Dyskurs wokół homeopatii nie mógł zatem ograniczać się do rozważań wyłącznie natury teoretycznej, odniesień do obowiązującego w danym okresie historycznym standardu racjonalności naukowej w dyscyplinach medycznych. Naruszone bowiem zostały podstawy kulturowe ideału nauk medycznych, posiadające głęboko historycznie sięgające korzenie, obudowane teoriami i praktykami leczniczymi. Zanegowana została zasada, którą europejska kultura medyczna zachowała pomimo zmienności wielu innych jej elementów. Fenomen homeopatii polega, najogólniej rzecz biorąc, na tym, że choć ona sama zmieniała się niewiele, to czynniki kulturowe, teoretyczne, społeczne i wiele innych, które winny ją warunkować zmieniały się dynamicznie, ale nie zawsze, jak sądzą jej krytycy, oddalając homeopatię od naukowych standardów racjonalności. Przy czym najbardziej od nich odległa była w drugiej połowie XIX stulecia i w początkach XX. Postronny obserwator mógłby odnieść wrażenie, że doktryna owa z niewielkimi korektami trwa od momentu powstania niezmiennie, natomiast zmienne w czasie standardy racjonalności naukowej w mniejszym lub większym stopniu ją uzasadniają lub negują. Przy czym proces ten nie poddaje się prostej i pozornie oczywistej interpretacji, że im większe postępy nauk medycznych i przyrodniczych w okresie ostatnich dwóch stuleci, tym większe rozbieżności pomiędzy teorią homeopatii a standardami racjonalności naukowej. Graficzne wyobrażenie zjawiska, to nie coraz bardziej oddalające się od siebie ścieżki, ale raczej linia, która symbolizuje homeopatię oraz oplatająca ją sinusoida, symbolizująca zbliżające się do niej i oddalające standardy racjonalności.
Chichot historii nauki polega na tym, że nawet w okresach, gdy standardy nauki zdawały się uzasadniać przynajmniej możliwość teoretycznej prawomocności homeopatii, chór krytyków wywodzących się ze środowisk te standardy tworzących nieodmiennie recytował mantrę tych samych negatywnych argumentów, na ogół nie uwzględniających najaktualniejszego wówczas stanu nauk przyrodniczych. Skłania to do rozważenia stosunku do homeopatii w środowiskach lekarskich w kategoriach mitu społecznego, a jej wizji obecnej na kartach dzieł historyczno-medycznych w jako mitu społecznego, a w konsekwencji także historiograficznego. Ten, trudny dla homeopatii, stan trwał do początków XX stulecia. Nadzieje na nowe podstawy teoretyczne, a więc również na powrót do medycyny akademickiej przyniosło prawo Arndta-Schulza zakładające, że bodźce słabe podtrzymują lub stymulują procesy życiowe organizmu, bodźce średnie usprawniają funkcje życiowe organizmu, bodźce silne działają niekorzystnie, hamują funkcje życiowe organizmu, wywołują odczyny paradoksalne lub działają destrukcyjnie. Już w 1888 r. Hugo Schultz i Rudolf Arndt wykazali bowiem, że podstawowa odpowiedź organizmu na wysokość dawki jest dwufazowa, a zjawisko to znane jest w literaturze jako ich prawo5. W latach 20. ubiegłego stulecia prowadzono już nad tym zjawiskiem szczegółowe badania, w 80. dla potrzeb biostymulacji laserowej zasadę tę rozwinęli E. Mester i T. Oshiro. Homeopaci przyjęli nowe prawo jako główną zasadę działania stosowanej przez nich terapii, choć mogło się ono odnosić tylko do działań niskich potencji, odsyłając w ten sposób w niebyt zjawisko obecności witalizmu w procesie leczniczym. To ostatnie służyło już tylko przeciwnikom doktryny, jako argument ją ośmieszający. Niekiedy na tej podstawie uzasadniano przekonanie o archaiczności doktryny, o magicznym charakterze homeopatii.
XX wiek przyniósł jednak także kontrargumenty w postaci tzw. prawa Avogadra, określającego granice możliwości jakiegokolwiek oddziaływania na procesy chemiczne zachodzące w organizmie. Badacze zwracają zatem uwagę, że „homeopatia posługuje się substancjami silnie rozcieńczonymi, których stężenie wykracza często poza wartość stałej Avogadro (10-23 mol/dcm3). Stanowi to główną przyczynę kwestionowania tej dziedziny medycznej, jako pozbawionej naukowych podstaw”6.
Zaprezentowany sposób myślenia jest typowy dla niektórych grup, dyskutujących zjawisko homeopatii. Prawo Avogadra stało się aksjomatem w walce z homeopatią i częstokroć za jego pomocą uzasadniano bezcelowość studiów nad doktryną, praktykami terapeutycznymi o nią opartymi i sensem jej istnienia, a nawet jej szkodliwość. Jednakże popularność tego typu myślenia jest ważna, z tego także powodu, iż konserwuje interpretację spornego zjawiska z perspektywy klasycznego przyrodoznawstwa, ignorując kilkudziesięcioletnie doświadczenia w badaniach kwantowych. Choć oczywiście ta pierwsza perspektywa w przywołanym tu dyskursie jest bliższa potocznej wizji postrzegania „świata i człowieka”, bardziej zatem zrozumiała i poręczniejsza w prowadzeniu dyskursu. Argumenty używane w tej konwencji zdają się mieć większą moc, odwołują się przecież do codziennych doświadczeń i potocznej wiedzy, łatwiej mobilizują przeciwników homeopatii spoza świata nauki lub słabo zorientowanych w kierunkach rozwoju współczesnych badań przyrodniczych, na ogół o interdyscyplinarnym charakterze. Z kulturowego punktu widzenia oparcie się w toczonym dyskursie na tej części wiedzy naukowej, która bliska jest potocznemu postrzeganiu świata i ignorowanie nurtów naukowych od owej wizji odległych jest jednak zrozumiałe. Choć stanowi bardzo trudną do przekroczenia barierę w międzykulturowej komunikacji idei, jaka zachodzi pomiędzy “światem nauki” i społecznościami pozostającymi poza jego kręgiem, jak również pomiędzy poszczególnymi grupami badacz wewnątrz tego kręgu. Oznacza to jednak, że interpretacja tych sporów winna opierać się nie na analizie obowiązujących standardów racjonalności naukowej, ale na mechanizmach komunikacji międzykulturowej. Widać zatem, że trudniejsza do akceptacji dla przeciwników homeopatii jest forma dyskursu odbiegająca od potocznej wizji postrzegania świata przyrody i praw nim rządzących. Jednak wizja świata projektowana przez nauki przyrodnicze rozmija się z potoczną jej siostrzycą co najmniej od początków XX stulecia. Ale to właśnie na poziome kwantowym kryje się szansa uzasadnienia oddziaływania leku homeopatycznego.
W dobie kryzysów lub zmiany paradygmatów, zachodzących w medycynie europejskiej stanowiła jedną z propozycji możliwych zmian, a przynajmniej źródło ich inspiracji. Tak było w początkach dziejów omawianej doktryny, a także wówczas, gdy u schyłku XX stulecia medycyna kliniczna weszła w okres paradygmatycznej niestabilności. Zaś w okresie niepodzielnego panowania powiązanych ze sobą paradygmatów medycznych, którego podstawą był paradygmatyczny fundament praktyki klinicznej, homeopatia stawiała szereg pytań nie do pogodzenia z obowiązującą koncepcją racjonalności naukowej. Jednocześnie nie do zignorowania ze względu na jej społeczną popularność. Stąd nie milknące wokół niej spory.
Prowokowanie przez homeopatię pytań granicznych, na styku kilku dyscyplin, w oparciu o nie akceptowaną na ogół przez środowiska naukowe koncepcję zdrowia i choroby wywoływało najczęściej alergiczne reakcje ze strony przedstawicieli medycyny akademickiej. Stąd ze strony przedstawicieli nauki w obszarze sporów znajdowały się zaledwie niektóre argumenty, ukazujące niezgodność koncepcji homeopatii z głównymi paradygmatami medycznymi danego okresu, z pominięciem tych dokonań przyrodoznawstwa, które dotychczasowe zarzuty stawiały w innym, znacznie korzystniejszym dla krytykowanej doktryny świetle. Te bywały ignorowane, znajdowały się poza obszarem dyskursu. Chociaż jej oponentom były one doskonale znane. Doktryna zrodzona i aktywna w dobie kryzysów nieustannie prowokująca dyskusje w świecie medycznym może być zatem opisana metaforą homeopatia – doktryna kryzysów.
W takiej atmosferze wychowywano kolejne pokolenia lekarzy. Narzędziem była tu historia medycyny, praktykowana najczęściej przez lekarzy, niezwykle rzadko zaś przez – mających dystans do zagadnienia – zawodowych historyków. Ta gałąź historiografii najczęściej ukazuje korzenie akceptowanych paradygmatów medycznych, podtrzymując teoretyczną poprawność tych ostatnich. Stosunek historyków medycyny do homeopatii jest zatem zrozumiały.
Jednak taka sytuacja, gdy czynniki zewnętrzne wobec działań historyka definiują konstruowany przez niego obraz przeszłości, leży u podłoża konstruowania mitów historiograficznych. W przypadku homeopatii świadome kreowanie określonej wizji tej doktryny przez związanych z medycyną akademicką dziejopisów niemal wyłącznie z perspektywy jej oponentów, stanowi klasyczne źródło mitu historiograficznego. Cechą tego ostatniego jest bowiem zakonserwowanie w literaturze historycznej określonej wizji fragmentu dziejów, niezależnie od istniejących możliwości jego weryfikacji i wprowadzenia zmian do tego obrazu. Z reguły za takim zabiegiem dziejopisarskim stoi określony, zewnętrzny wobec nauki, mechanizm kulturowy, określony interes grupy społecznej lub celowo kreowany mit społeczny, przenoszony następnie na karty historiografii. Udziałem homeopatii stała się taka właśnie mityzacja obrazu jej dziejów. Jednak niezwykle wybiórcze traktowanie argumentów w dyskusji o relacjach zachodzących pomiędzy konstrukcją doktryny homeopatii a standardem racjonalności obowiązującym w naukach medycznych w określonych epokach historycznych wskazuje na ukształtowanie się mitu społecznego, pierwotnego zresztą wobec zarysowanego powyżej mitu historiograficznego. Jędrne, cytowane wyżej, wypowiedzi z różnych epok pochodzących przedstawicieli świata medycyny wskazują na długą trwałość tego zjawiska. Można sądzić, że jak w przypadku każdego innego zjawiska, mit społeczny w analizowanym przypadku powstał jako typowa reakcja społeczna, w tym przypadku przedstawicieli ugruntowanego już w drugiej połowie XIX stulecia paradygmatu medycyny klinicznej wobec nie posiadającej już wówczas podstaw teoretycznych terapii homeopatycznej.
Stare butelki Hepara sulpha wykonane z siarczku wapnia
Zarysowane zjawisko nie powinno dziwić, gdyż, najogólniej mówiąc, po próbach modernizacji medycyny europejskiej w pierwszej połowie XIX stulecia, w drugiej kierunek jej rozwoju został już określony. Oparty o osiągnięcia ówczesnego przyrodoznawstwa wydawał się nie mieć innej alternatywy. W tej sytuacji koncepcja terapeutyczna diametralnie odmienna nie tylko od standardów medycznych, ale i ideału ówczesnej nauki mogła wywoływać wyłącznie krytykę. Nie ma tu jeszcze reakcji o mitogennym charakterze. Następne stulecie we wszystkich tych obszarach przynosi jednak radykalne zmiany. W pierwszym rzędzie badania kwantowe radykalnie zmieniły obraz przyrodoznawstwa. Medycyna zaś w coraz większym stopniu poczęła opierać się bardziej na układzie paradygmatów, swoistych dla dyscyplin szczegółowych, a nie na jedynie na klinicznym. To nie jedyna zmiana. Mniej pewny stał się z biegiem czasu paradygmatyczny fundament medycyny klinicznej. Także statystyka poczęła być rozważana w niektórych fragmentach w kategoriach mitu. Powoli zaczęło się upowszechniać przekonanie, że badacz i proces badawczy w istotny sposób ingerują w badane zjawiska. Do niewzruszonego w XIX stuleciu ideału nauki wkradły się niepostrzeżenie dość istotne modyfikacje. Rzecz polega wszelako na tym, że dla powszechnego postrzegania nauki, ten nie zmodyfikowany jej obraz był znacznie bardziej czytelny. Także wówczas, kiedy przestał być w pełni aktualny. Charakter krytyki homeopatii, już po zajściu zarysowanych wyżej zmian, odbywał się jednak według dotychczasowych reguł. I tu można, w owym zatrzymaniu obrazu nauki dla potrzeb prowadzenia dyskursu, już doszukiwać się mitogenności analizowanego zjawiska źródeł. To właśnie ze względów społecznych, tkwiących zarówno wewnątrz świata nauki jak również poza nim, relacje pomiędzy medycyną akademicką a homeopatią nie uległy istotniejszej zmianie, pomimo zmiany otoczenia teoretycznego owe mogące je w istotny sposób zmienić. I to właśnie leży u podłoża mitycznej strony owych relacji. Oprócz mechanizmów kulturowych, zachodzących wewnątrz świata nauki nie można też wykluczyć innych, sprzyjających mityzacji zjawisk. Na pewno należy wziąć tu pod uwagę procesy ekonomiczne, a także politykę zdrowotną państwa.
Jaromir Jeszke
Przypisy:
1. Cytuję za Szmowski, W. Historia medycyny filozoficznie ujęta, Warszawa 1994, s. 540
2. http://www.opoka.org.pl/biblioteka/I/IB/przekret/przekret.html (21.07.2010)
3. Szumowski,W. Jak pisać podręcznik historii medycyny, „Archiwum Historii i Filozofii Medycyny oraz Nauk Przyrodniczych”, 1937, t. XVI, s. 221
4. Hahnemann S., Organon sztuki uzdrawiania, Warszawa 2004, s. 248
5. Schultz, H., Uber Hefegiffe, “Pflugers Archiv fur die Gesamte Physiologie des Menschen und der Tierre”, 1888, 517-541
6. Dernałowicz-Malarczyk E., Rola hormezy w kształtowaniu myśli homeopatycznej, „Homeopatia praktyczna”, 2002, nr 14