Mouse on Mars to jeden z niewielu zespołów elektronicznych, które oparły się próbie czasu. Konsekwentnie unikając zaszufladkowania, przenieśli elektronikę na zupełnie nowy poziom przy pomocy destrukcji dźwięku, fragmentarycznych melodii i głębokiej nienawiści do konformizmu. Przez blisko dwadzieścia lat Andi Toma i Jan St. Werner ciężko pracowali nad rozgrzanymi konsoletami, starając się stworzyć nowy muzyczny język – a gdy tylko im się to udawało, natychmiast zniekształcali go na tysiąc i jeden sposobów. Brzmienie Mouse On Mars sytuuje ich na orbicie sceny klubowej, podobnie jak ich liczne remiksy i kolaboracje z przedstawicielami muzyki tanecznej. Jednak te związki ze sformalizowanym i utylitarnym światem muzyki dance są raczej ironiczne, gdyż raison d’etre zespołu jest dodawanie łyżki elektronicznego dziegciu do tej beczki muzycznego miodu, która akurat wpadła im w ręce. Główną cechą łączącą ich dziesięć albumów i niezliczone remiksy było działanie wbrew oczekiwaniom fanów i recenzentów: od ambient-house’owej ektoplazmy Vulvaland (1994) i nieco bardziej ustrukturyzowanej Iaora Tahiti (1995); przez chaotyczną, zabawną elektronikę połączoną z przetworzonymi dźwiękami rogu i samplami gitary akustycznej na bardziej organicznym Niun Niggung (2000) po las elektronicznych kolców Idiology i nowsze wydawnictwa.