Ostatnie godziny w bunkrze Führera. Film kręcony przez 16 godzin, bez przerwy, w autentycznym bunkrze z czasów II wojny światowej, w całkowitych ciemnościach, gdzie jedynym źródłem światła była latarka Christopha Schlingensiefa kierująca kamerę Voxiego Bärenklaua przez ten kontrolowany chaos. Nikt z obsady ani z ekipy nie mógł opuścić bunkra dopóki film nie został ukończony. Film przygotował grunt późniejszym działaniom Schlingensiefa, zarówno na, jak i poza sceną, a także dla jego programów telewizyjnych (U3000, Talk 2000). „100 lat Adolf Hitler” jest kluczowym dziełem w artystycznym oeuvre Schlingensiefa. Pozwala widzowi doświadczyć początków tworzenia typowego dla niego klimatu. Nigdy wcześniej Schlingensief nie zbliżył się tak bardzo do gatunku zwanego Direct Cinema. Ostatnia godzina w bunkrze Führera, tuż przed jego upadkiem nazistowskiego reżimu. Jego przedstawiciele toczą swoją własną wojnę. Groźne, kręte i intrygujące: ciemne korytarze bunkra Führera są idealnym miejscem dla wszelkiego rodzaju ekscesów. Udo Kier (Hitler), Alfred Edel (Göring), Dietrich Kuhlbrodt (Goebbels), Brigitte Kausch (Eva Braun), Andreas Kunze (Bormann), Volker Spengler (Fegelein), Margit Carstensen (żona Goebbelsa), Marie-Lou Sellem (córka Goebbelsa) i Asia Verdi (Dr. Morell) odgrywając swoje role do skraju wyczerpania, ukazują banalność zła w całej swojej obsceniczności. Mamy problem z całą tą neonazistowską scenerią i tego typu rzeczami. Temat nie został wyczerpany. Od 1945 roku nie przetrawiliśmy jeszcze Hitlera. Nikt nie rzucił tematu przed nas mówiąc:
„Przeczytajcie te bzdury! Wykorzystajcie to, przeżuwajcie do czasu aż nie zamieni się w totalną papkę i wtedy nikt nie będzie już tym zainteresowany.”
Ale tak się nie dzieje ponieważ nasza cywilizacja mówi:
„Och nie! Mój Boże! Umieśćcie nad nim szklaną kopułę, wybudujcie mauzoleum, szaleństwo, uwaga, niebezpieczeństwo, nie mów nic złego itd.”
-Christoph Schlingensief